Sycylia/Sicily


To był powrót na Sycylię po 9 latach.

Wtedy nie wiedziałam, że to moja ostatnia podróż przed pandemią, która wybuchła 2 tygodnie potem. Luty 2020.

Wyspa mnie osaczyła. Postmafijne miasteczka, puste i jednocześnie rozwrzeszczane Palermo. Smutne muzea, wypłowiałe eksponaty. W orto botanico zdechłe gołębie między gnijącymi pomarańczami.
Na przedmieściach “inne” miasta – z dykty i blachy, do których przemykają czarnoskórzy robotnicy z okolicznych przemysłowych pól pomidorów i truskawek. Bramy, mury, pustostany. Potężne bloki bez skrawka zieleni. Zaśmiecone nadbrzeże, po którym wszyscy spacerują dorzucając swoje papierki.
Przed turystycznym sezonem wyspie jakby nie chciało się udawać.
Tak, jest błękitne morze, mocne wino, pola dzikiego kopru wokół starożytnych świątyń. Są czerwone pomarańcze, pistacjowe kremy i bizantyjskie mozaiki. Drzewa, jak katedry.
Jest też smutek.
I zmęczenie. Wielkie zmęczenie.
Żegnam cię Sycylio, życząc ci ulgi.

 

It was a return to Sicily after 9 years. I didn’t know then, that this was my last trip before the pandemic that broke out 2 weeks later. February 2020.

The island surrounded me. Postmafia towns, empty and screaming Palermo. Sad museums, faded exhibits. In ortho botanico, dead pigeons among rotting oranges.

In the suburbs, “other” cities – made of plywood and sheet metal, into which black workers from the surrounding industrial fields of tomatoes and strawberries sneak. Gates, walls, vacancies. Powerful blocks without a scrap of green. A littered quay where everyone is walking, throwing in their papers.

Before the tourist season, the island did not want to go wrong.

Yes, there is a blue sea, strong wine, wild fennel fields around ancient temples. There are red oranges, pistachio creams and Byzantine mosaics. Trees, like cathedrals.

There is also sadness. And fatigue. Great tiredness. I bid you farewell, Sicily, wishing you relief.